Taki wniosek wyłania się z wojny o działkę przy ul. Żołnierskiej. O co poszło? Na początku ubiegłego roku władze Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego postanowiły sprzedać kolejną nieruchomość – działkę przy ul. Żołnierskiej położoną naprzeciwko zabytkowej wieży ciśnień, w której mieści się chętnie odwiedzane przez olsztynian obserwatorium astronomiczne. Nieruchomość kupił znany olsztyński deweloper, firma Arbet.
Transakcja zapewne nie budziłaby większych emocji, gdyby dotyczyła terenu objętego miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Plany są dokumentami, których postanowienia określają sposób zabudowy objętego nimi terenu, najlepiej w jasny i jednoznaczny sposób. Mogą na przykład wyznaczać maksymalną wysokość budynków i liczbę kondygnacji oraz zawierać wytyczne dotyczące wyglądu elewacji. Inwestor, chcąc uzyskać pozwolenie na zabudowę działki objętej planem, musi przedłożyć projekt zgodny z jego regulacjami – inaczej nie może uzyskać pozwolenia na budowę. Gdy taki plan nie istnieje, inwestor składa wniosek o wydanie indywidualnej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu (potoczenie zwanej wuzetką) i to ona stanowi podstawę do przygotowania projektu i uzyskania pozwolenia na budowę. Bardzo często z punktu widzenia inwestora korzystniejszy jest brak planu, gdyż procedura wydawania wuzetki daje urzędnikom znacznie mniejsze możliwości wpływu na kształt inwestycji. Wszelkie ograniczenia wpisane do decyzji o warunkach zabudowy muszą jasno wynikać z dotychczasowego sposobu zagospodarowania okolicy działki, dla której ma zostać wydana ta decyzja.
W przypadku nieruchomości przy ul. Żołnierskiej, biorąc pod uwagę okoliczną zabudowę, Arbet mógłby z łatwością uzyskać decyzję pozwalającą zarówno na budowę obiektów mieszkalnych, jak i usługowych, o dość dużych gabarytach.
Początkowo, bezpośrednio po zakupie działki, Arbet zapowiedział budowę przy ulicy Żołnierskiej nowego dyskontu spożywczego. Wprawiło to w osłupienie lokalnych przedsiębiorców i rozsierdziło okolicznych mieszkańców. W ich obronie postanowił stanąć prezydent Piotr Grzymowicz – i oznajmił, że powstrzyma zapędy Arbetu, przygotowując miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, którego postanowienia uniemożliwią budowę marketu.
Prezydent nie może jednak rozpocząć procedury planistycznej samodzielnie – uchwałę w tej sprawie musi podjąć Rada Miasta. Tu Piotra Grzymowicza spotkała przykra niespodzianka: jego pomysł trafił na sprzeciw ze strony… Platformy Obywatelskiej, która jest w koalicji z radnymi prezydenckiego klubu Ponad Podziałami. Podczas sesji Rady Miasta w lutym 2014 roku, na której miało dojść do podjęcia uchwały w sprawie rozpoczęcia prac nad planem, radny Platformy Robert Szewczyk niespodziewanie złożył wniosek, aby zdjąć powyższy punkt z porządku obrad. Powołał się przy tym na pismo Kolegium Rektorskiego i Kolegium Dziekanów UWM, w którym organy te kategorycznie sprzeciwiały się przystąpieniu przez miasto do sporządzenia planu zagospodarowania przestrzennego dla działki przy ul. Żołnierskiej. Wniosek radnego Szewczyka zyskał poparcie pozostałych radnych PO oraz opozycyjnych klubów PSL i Demokratyczny Olsztyn Czesława Małkowskiego. W rezultacie rozpoczęcie procedury planistycznej zostało zablokowane. Dariusz Rudnik, radny PiS, ugrupowania które popierało rozpoczęcie prac nad planem, stwierdził później, że radni z klubu Demokratyczny Olsztyn zagłosowali przeciw, ponieważ w czasie niedawnej kampanii wyborczej Arbet wspierał Czesława Małkowskiego. Zachowanie Roberta Szewczyka radni PiS tłumaczyli jego związkami z UWM, który sprzedał sporną działkę Arbetowi. Radny Jarosław Babalski z PiS złożył nawet pismo do Rektora UWM z pytaniami o stosunki łączące Uniwersytet z Szewczykiem. Wiadomo, że od 2012 roku radny Szewczyk jest doradcą rektora ds. współpracy z jednostkami samorządu terytorialnego – twierdzi, że wykonuje tę funkcję społecznie.
Sprawa powróciła kilka tygodni temu, kiedy firma Arbet poinformowała, że zamiast dyskontu zbuduje na działce przy ul. Żołnierskiej dziesięciopiętrowe bloki mieszkalne o wysokości dochodzącej do 30 metrów – o około 6 metrów wyższe od sąsiedniego obserwatorium. W związku z tym prezydent Grzymowicz ponownie wystąpił do radnych o wszczęcie procedury planistycznej, aby przygotować odpowiedni plan regulujący sposób zabudowy gruntu oraz wygląd bloków.
Do głosowania przystąpiono podczas sesji Rady Miasta 29 czerwca. W jej trakcie głos zabrał między innymi Jacek Szubiakowski, dyrektor olsztyńskiego Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego, tłumacząc, że jeśli bloki będą tak wysokie, jak zapowiada Arbet, to prowadzenie obserwacji astronomicznych może okazać się niemożliwe i placówka straci rację bytu. Warto przypomnieć, że kilka lat temu obserwatorium otrzymało nowy sprzęt warty 2,5 mln złotych (projekt był współfinansowany przez Unię Europejską). Mimo to prezydencki wniosek ponownie został odrzucony: przeciwko niemu zagłosowali radni z klubu Demokratyczny Olsztyn Czesława Małkowskiego oraz… Prawa i Sprawiedliwości. Mogło to mieć związek z wcześniejszym głosowaniem w sprawie udzielenia absolutorium prezydentowi Grzymowiczowi – radni PiS zagłosowali przeciw, na co prezydent odpowiedział krytyką. Głos przeciwko przygotowaniu planu oddali także Jan Tandyrak z PO oraz Tomasz Głażewski, który niedawno opuścił szeregi Platformy i wstąpił do Nowoczesnej. Z kolei bohater sprzed roku – Robert Szewczyk z PO – wstrzymał się od głosu.
Ostatecznie decyzję o wszczęciu procedury planistycznej udało się podjąć 8 lipca 2016 roku, podczas XXV sesji Rady Miasta, którą zwołano tylko w tym celu. Po „rozmowach dyscyplinujących” w ramach koalicji, w skład której wchodzą radni PO oraz klubu Piotra Grzymowicza Ponad Podziałami, radni ustalili wspólne stanowisko i kolejny raz powtórzyli głosowanie. Tym razem poszło ono po myśli prezydenta i, nareszcie, zgodnie z interesem mieszkańców. Radni z klubu Czesława Małkowskiego wstrzymali się od głosu, zaś przedstawiciele PiS na znak protestu nie wzięli udziału w głosowaniu.
Dla olsztynian wniosek z tej historii jest oczywisty: radni zmieniają zdanie niczym chorągiewki na wietrze, za nic mając interesy i dobro swoich wyborców. Nie chcemy wnikać w bardziej lub mniej realne „sojusze” czy zakulisowe rozgrywki członków Rady Miasta oraz ich animozje polityczne. Jedno jest jasne: każdy radny, który próbował storpedować wszczęcie procedury planistycznej, powinien był wcześniej zadać sobie pytanie, w jakim celu zasiada w Radzie Miasta. Nie rozumiemy, dlaczego tak wielu radnych swoimi decyzjami świadomie pogłębia chaos przestrzenny? Dlaczego ignorują ryzyko, że jedna z ważniejszych placówek naukowych i atrakcji turystycznych naszego miasta może stracić swoje znaczenie?
Nie można ufać również prezydentowi Grzymowiczowi, który, choć tym razem chciał uchodzić za obrońcę olsztynian i ładu przestrzennego, co i rusz wykazuje się rażącą hipokryzją. Piotr Grzymowicz wielokrotnie odmawiał przeprowadzenia rzetelnych konsultacji społecznych przed wszczęciem procedury planistycznej. W 2014 roku zignorował głos prawie 2500 mieszkańców Olsztyna, którzy chcieli zmian w planie dla terenu położonego pomiędzy Jarotami i Nagórkami. Również w 2014 roku pozwolił sprzedać nieobjętą planem działkę, położoną na Zatorzu, na tzw. Górce Jasia. Zrobił to mimo wcześniejszych zapowiedzi, że nie dojdzie do sprzedaży przed uchwaleniem planu. Teren został zresztą sprzedany nikomu innemu jak Arbetowi, który niewiele wcześniej głośno krytykował Urząd Miasta za złe traktowanie lokalnych firm budowlanych.
Bez winy nie są również Uniwersytet Warmińsko Mazurski i Arbet. UWM, będący jedną z ważniejszych instytucji w Olsztynie i kształcący adeptów planowania przestrzennego, powinien wziąć aktywny udział w dyskusji nad sposobem zagospodarowania terenu przy ul. Żołnierskiej oraz upewnić się, że sprzedaż działki nie stoi w sprzeczności z interesem mieszkańców. Kto, jeśli nie szacowna wyższa uczelnia, ma obowiązek promowania dobrych praktyk w dziedzinie gospodarowania przestrzenią i polityki miejskiej? Tymczasem Kolegium Rektorskie i Kolegium Dziekanów, sprzeciwiając się w wszczęciu procedury planistycznej w piśmie z 2015 roku, wykonało krok w dokładnie przeciwnym kierunku. Czy na tym ma polegać doskonała współpraca ratusza z olsztyńską uczelnią, o której tak często jesteśmy zapewniani? Również od dewelopera mamy prawo domagać się szacunku dla wspólnej przestrzeni i dziedzictwa naszego miasta, którego częścią są takie instytucje jak obserwatorium. Dbając o własny zysk, przedsiębiorca powinien troszczyć się o miejsce, w którym wszyscy żyjemy, i współtworzyć je w rozsądny sposób, mając na uwadze charakter przestrzeni i funkcje sąsiednich obiektów. Niestety prezes Arbetu, Andrzej Bogusz wydaje się tego nie rozumieć.
Co w takiej sytuacji mogą zrobić olsztynianie? To proste – interesować się sprawami miasta i wyrażać swoje zdanie! Pisać e-maile do radnych i prezydenta, informować media o nieprawidłowościach, a przede wszystkim samemu działać i wywierać wpływ na olsztyńskie władze. Choć urzędnicy nie od razu zaczną liczyć się ze zdaniem mieszkańców, to nie ma innej drogi – demokracja funkcjonuje jedynie wówczas, gdy obywatele są aktywni i biorą czynny udział w życiu swojej społeczności. Obecny prezydent i radni nie spadli nam z nieba – sami ich wybraliśmy. Jeśli chcemy, aby pracowali lepiej, musimy ich tego nauczyć. W końcu samorząd jest dla mieszkańców, a nie mieszkańcy dla samorządu.