Zapraszamy do lektury wywiadu z Tomaszem Birezowskim, Prezesem naszego stowarzyszenia, który dotyczy konsultacji społecznych w sprawie Koszar Dragonów oraz ich przyszłości. Wywiad ukazał się w olsztyńskim dodatku do Gazety Wyborczej.
„Tomasz Kurs: Gdyby wybrać najważniejsze wnioski z raportu o Koszarach Dragonów, to które by pan wskazał?
Tomasz Birezowski, architekt, współautor raportu: Te, które mówią o tym, że koszary, a dokładnie ich zabytkowa część, powinny zostać w rękach miasta oraz oferować w przyszłości jak najszerszy zakres funkcji – od mieszkań na wynajem po warsztaty i galerie artystyczne, puby, restauracje, drobne sklepiki, ale i instytucje publiczne. To ma być tętniący życiem kawałek Olsztyna, a nie zamknięte osiedle. Enklawa mieszkańców, a nie korporacji. Gdzie ludzie, którzy mają dobry pomysł na działalność na tym terenie – czy to będzie pub, dom spokojnej starości czy warsztat artystyczny – mogliby ją rozpocząć na podstawie spisanych wcześniej i transparentnych zasad.
Czy w czasie konsultacji dowiedzieliśmy się czegoś, czego byśmy wcześniej nie widzieli? O pomysłach na koszary powiedziano przecież już niemal wszystko.
– To prawda, że konsultacje potwierdziły właściwie to, co mówiło się o koszarach od lat. Różnica polega na tym, że ta wizja została zdefiniowana i urealniona. Odrobinę utopijne pomysły miasteczka sztuki sprzed dekady ewoluowały. To zasadnicza zmiana, bo odchodzimy od haseł, za które nikt nie chce brać odpowiedzialności.
Czy raport nie wyląduje teraz w szufladzie?
– Oczywiście, że jest taka obawa. O to, żeby wnioski z niego były prawidłowo realizowane, trzeba będzie walczyć jeszcze wiele lat, niezależnie od tego, kto będzie rządził miastem. Dlatego zachęcam wszystkich mieszkańców do zainteresowania się tematem, bo to leży po prostu w naszym interesie.
Na czym powinna polegać współpraca z ratuszem w tej sprawie?
– Ta współpraca nawiązała się podczas konsultacji. Urząd Miasta był przecież partnerem projektu. W raporcie zwracam uwagę na to, że urzędnicy miejscy stanęli na wysokości zadania i aktywnie uczestniczyli w spotkaniach warsztatowych na temat przyszłości koszar. Były to naprawdę długie, sobotnie godziny wymagające pracy i skupienia. Poznaliśmy się nawzajem, wymieniliśmy punktami widzenia i doświadczeniem. Urzędnikom naprawdę zależy na pozytywnych zmianach w tym rejonie. Wydaje mi się jednak, że zbyt często skupiają się na dopasowaniu projektu do zasad przyznawania funduszy unijnych, zapominając o celach nadrzędnych. Nam z kolei zależy na tym, aby pomoc unijna była traktowana jako jedno z wielu narzędzi odnowienia koszar, a nie cel sam w sobie.
Niestety, mimo zaproszeń wielkim nieobecnym w czasie tych dyskusji była wojewódzka konserwator zabytków. Spotkało się to z powszechnym oburzeniem, co jest zrozumiałe, bo jak mamy mówić o zabytku bez rozmowy z decydentami? Z wyjaśnienia, jakie otrzymaliśmy z biura WKZ, wyłania się przykład braku kontaktu urzędnika z rzeczywistością.
Jakie są największe zagrożenia dla projektu ożywienia koszar i jak ich uniknąć?
– Ważne, aby już nigdy nie powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku, gdy organizacje pozarządowe zaangażowane w projekt zostały zaskoczone informacją o sprzedaży części budynków prywatnym inwestorom. Co prawda w tym wypadku nabywcy to osoby odpowiedzialne i otwarte, jednak zależy nam na tym, aby zachować integralność koszar, bo to właśnie jest siła tego terenu. Kolejnym zagrożeniem jest oczywiście brak współpracy z wojewódzką konserwator zabytków. Bez debaty ze środowiskiem konserwatorskim proces rewitalizacji będzie niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem. Zagrożeniem jest również stan budynków, wymagający niekiedy natychmiastowych interwencji. Miasto niespecjalnie kwapi się do jakichkolwiek czynności, które mogłyby chociaż w niewielkim stopniu ułatwić rozpoczęcie zagospodarowywania terenu. Na przykład sprawa doprowadzenia prądu do stajni południowych utknęła w urzędach rok temu i wciąż nie widać końca tej energetycznej epopei. Nic dziwnego, że martwimy się, co będzie, kiedy przed miastem staną bardziej skomplikowane zadania w tej sprawie.
Jakie następne kroki zamierzacie podjąć jako miłośnicy miasta w kierunku przywrócenia koszar Olsztynowi?
– Sukcesem konsultacji było przyjęcie harmonogramu zadań na najbliższą przyszłość, jak również projektu uchwały o przystąpieniu do rewitalizacji Koszar Dragonów. Gdy tylko dostaniemy zielone światło od prezydenta Olsztyna, przedłożymy ten projekt radnym pod głosowanie. Liczymy, że radni, którzy nie mieli uwag podczas konsultacji, nie będą też ich mieli podczas głosowania.
Zależy nam także, aby jak najszybciej powstał dokument określający zasady korzystania z terenu koszar. Już dziś odbywa się tam sporo wydarzeń, które jak dotąd robione są w partyzanckich warunkach. Naprawdę niewiele trzeba, żeby to zmienić.
Z tego, co wiadomo, miasto z dystansem patrzy na projekt przygotowanej uchwały?
– Odpowiedź, jaką dostaliśmy od pana prezydenta, po części potwierdza słuszność naszych obaw, że Urząd Miasta będzie skupiał się przede wszystkim na sprawach związanych z dofinansowaniem unijnym. Pan prezydent proponuje, aby wstrzymać się z uchwałą do czasu, gdy gotowy będzie miejski program rewitalizacji. Nasz ekspert – pan Arkadiusz Bogusławski – przekonuje, że uchwała nie jest przeszkodą w uzyskaniu dofinansowania, a wręcz przeciwnie – tylko mu sprzyja. Jeśli ktokolwiek ma jakieś wątpliwości w tej sprawie, powinien zwrócić się z zapytaniem do właściwego organu, czyli w tym wypadku do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Nam zależy na zachowaniu prawidłowej hierarchii w etapach rewitalizacji – najpierw potrzebna jest wola polityczna wyrażona uchwałą, a dopiero potem szukanie narzędzi prawnych i finansowych, aby pomysł tej rewitalizacji zrealizować. Jasne jest, że o zewnętrzne dofinansowanie warto się ubiegać, ale nie możemy uzależniać przyszłości tego terenu tylko od tego, czy taką pomoc dostaniemy.”
Cały tekst: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,18705028,jaka-przyszlosc-koszar-dragonow-podsumowanie.html#ixzz3lEUZUKma